AKTUALNOŚCI
informacje z życia Seminarium

2 października 2016 | Górka Klasztorna

Tysiące myśli. Nie garb się. Panie Jezu, naucz mnie, jak być Twoim sługą. Zaraz się zacznie. Jak szła ta modlitwa przy dolewaniu wody do wina? „Przez to misterium wody i wina…”. „Procedamus!” Zaczęło się. Dostojne tony organów. Co to znaczy być sługą?

Mniej więcej w takim stanie mojego umysłu rozpoczęła się 2 października 2016 r. uroczysta Msza święta, podczas której otrzymałem święcenia diakonatu. Tysiące myśli i ja jeden w złotym przepychu Bazyliki Mniejszej w Górce Klasztornej, w naszym Sanktuarium, pod czułym okiem Matki Bożej Góreckiej, w moim domu… bo przecież w mojej rodzinnej parafii.

Kościół pełen życzliwych twarzy no i ks. Biskup Dariusz Kałuża MSF – to też niezła historia. Sakrę biskupią otrzymał zaledwie półtora miesiąca wcześniej, na Papui Nowej Gwinei, w egzotycznej diecezji Goroka. Przełożył urlop, żeby udzielić mi święceń. Dla niego były one pierwszymi udzielanymi w życiu, a dla mnie pierwszymi otrzymanymi, stąd lekki stres z obu stron, dobrze jednak przykryty nieustannym uśmiechem i serdecznością. W końcu to współbrat – misjonarz Świętej Rodziny – niesamowite uczucie. Przecież trzy lata temu grabiliśmy razem liście i zwoziliśmy je traktorem z przyczepą. A teraz nowiutka mitra, pastorał, pierścień i patrzy na mnie wzrokiem pogodnym i przenikliwym.

„Adamie, gdzie jesteś?” – na początku homilii wybrzmiało pierwsze pytanie, jakie Bóg zadał człowiekowi. Wołanie Boga potrzebowało wielu lat, żeby dotrzeć do mojego serca. Albo raczej moje serce potrzebowało wielu lat, żeby dojrzeć do tego wołania. Kiedy jednak w końcu wołanie dotarło, to objawiło swą potęgę. Miłość Boga jest tak wspaniała, że nie potrafię inaczej na nią odpowiedzieć, jak tylko całkowitym poddaniem się i służbą. A diakon oznacza sługę: sługę Słowa i sługę Eucharystii. Oznacza też ścisły związek z pełnieniem dzieł miłosierdzia. Mamy jeszcze Rok Miłosierdzia i jest właśnie Godzina Miłosierdzia. Odwieczny Pan układa te ścieżki.

Świętość, powołanie do świętości – to nie automat: nałożenie rąk biskupa, modlitwa – pstryk! I już jesteś święty. Wcale nie. To codzienna walka o dobro, uczenie się jak być „sługą nieużytecznym” na wzór Mistrza.

Drugie czytanie z listu św. Pawła – jak ulał do dzisiejszej okazji. Ks. Biskup przeczytał je w całości jeszcze raz. Ogień zagrzewający do boju, naprawdę. Rozpalać na nowo charyzmat Boży, który pojawia się w człowieku przez nałożenie rąk. Bóg nie daje ducha bojaźni, ale ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się tego, ale weź udział w trudach i przeciwnościach! Znosisz je dla Ewangelii, znosisz je nie własną mocą, ale mocą Bożą (por. 2Tm,6-8). „Święty Paweł ci to mówi”. Zresztą to czytanie czytał mój rodzony brat, też Paweł. I siostra pierwsze czytanie (z mało znanej Księgi Proroka Habakuka). W procesji z darami druga siostra z dwoma synami, w tym z moim chrześniakiem. Czy mogłoby być piękniej?

Litania błagalna, oczywiście po łacinie. Śmiejemy się czasem, że wtedy, podczas leżenia krzyżem można jeszcze wstać i uciec. Ale jak tu uciekać, gdy z nieba sypie się olbrzymia armia niesamowitych orędowników, naszych świętych przyjaciół! Oni wszyscy tu są i nasi drodzy zmarli tu są…

Potem modlitwa święceń i nałożenie rąk przekazywane nieprzerwanie od dwóch tysięcy lat, czyli sama istota obrzędu. Cóż tu wiele pisać… copyright! Chłopaki, sami to przeżyjcie, bo opisać się nie da!

Nowe szaty – nowa tożsamość. Stuła na ukos, czyi jak szarfa „Miss Polski” (Filip, dzięki za genialne porównanie). Biało-złota dalmatyka, skłon do Ołtarza i oto jestem przed ks. Biskupem, przed Ołtarzem i przed Tobą, Pani na Krajnie. Oto ja – diakon, sługa. Wtedy już mi się oczy zaszkliły. Jeszcze przekazanie Ewangeliarza, Świętej, Najświętszej Księgi Życia. Od teraz będę głosił to orędzie już zupełnie inaczej, już z inną mocą.

Owszem, to wszystko cieszy: że dalmatyka, że będę proklamował Ewangelię i za parę dni kazanie na Mszy świętej, że rodzina i znajomi dokoła… Jednak dwie sprawy cieszą daleko bardziej.

Wyobraźcie sobie największy diament świata: ogromny, połyskujący i cudownie ciężki, ledwo mieszczący się w dłoniach. To jest tandeta w porównaniu z trzymaniem w rękach kielicha, w którym jest Krew Boga. Tyle kosztuje cały świat, a i to mało. Tyle kosztowało moje grzeszne życie… Krew Boga. Trzymam ją w dłoniach, które uczyniły tyle zła, które ją przelewały. Niegodny? Ale jest w tym godność, tylko Jego godność. Ty czynisz moje ręce godnymi.

I druga rzecz. Obiecałem to Panu Jezusowi: będę błogosławił jak najczęściej. Jestem powołany, by błogosławić, a błogosławieństwo to życzenie dobra. Każdy może życzyć dobra, każdy może choćby zrobić krzyżyk na czole drugiemu człowiekowi. Lecz ja teraz otrzymuję z góry coś więcej, jakąś władzę przedziwna, której sam jeszcze nie pojmuję – władzę życzenia dobra w imię samego Boga. Do Komunii świętej pod obiema postaciami przyprowadzono kobietę na wózku inwalidzkim. Zrobiłem krzyżyk na czole, a potem odruchowo uczyniłem nad nią znak krzyża wysoko uniesioną ręką. Copyright.

Dziękuję wszystkim za modlitwę i obecność. Uczyniliście ten dzień jeszcze wspanialszym. Błogosławię i modlę się. Dziękuję moim obydwu Matkom – obydwie mają na imię Maria i obydwie były dla mnie wzorami pokory i skromności, dlatego są takie piękne. Bardzo Was kocham.

Ale ze mnie szczęściarz. Nic, tylko całe życie dziękować i starać się… być sługą. To pomnaża szczęście. Wszystko wzrasta dalej, bo jeszcze przede mną kolejny stopień święceń – prezbiterat, czyli kapłaństwo. Na razie mam na drzwiach pokoju napis: „UWAGA! Pan Jezus Ci błogosławi”. A co będzie dalej? Pewnie jeszcze większe cuda…

dk. Adam Gaca MSF


GALERIA

(Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć)